środa, 4 maja 2011

TAMCI SĄSIEDZI


Dziś, skoro świt o 5:00, obudził nas perlisty głosik naszego synka. Wyspany, rozczochrany i roześmiany próbował namówić nas do popełnienia grzechu wstania. O nie, nie z nami takie numery. Tata się zaparł, mama się zaparła... Chcesz wstać, nie ma sprawy – tu masz ubranko, tam pilocik i telewizor. Włącz sobie dziecko jakąś bardzo poranną audycję, byle, please, nie za głośno.

Ale Szymonek miał gdzieś telewizor. W jego główce zrodziła się szalona wizja wspólnej porannej zabawy. I dał temu wyraz w bezczelnym, jak na tę porę pytaniu – A KTO SIĘ ZE MNĄ POBAWI??? Niedoczekanie! To nie „Super niania”, gdzie na końcu po oczach bił sielski obrazek rozszczebiotanych rodziców turlających się z dziećmi w ogródku. PRIMO – my nie mamy ogródka. SECUNDO – tam na niebie nie było księżyca! Więc marsz do łóżka!! Już! I nie rycz tak, bo sąsiadów pobudzisz!

Szymon buczał jak obrażona syrena strażacka. Ale napotkawszy tak zdecydowany opór buczał coraz ciszej i ciszej... A gdy się wybuczał zapadła cisza, a po chwili usłyszeliśmy bąknięcie:
- przepraszam...
- i mamę też
- przepraszam mama...
- no! już dobrze
Szymek smętnie szurając nóżkami skierował się w stronę korytarza. Triumfalnie uśmiechnięci byliśmy pewni, że idzie do łóżka. Ale czy łóżko skrzypi jak drzwi wejściowe??
- Szymek, gdzie idziesz???
- przeprosić...
- kogo???
- no, tamtych...



* * *
Kilka godzin później odwiedziliśmy ciocię Agę. Niech się sąsiedzi cieszą, że nie mamy w domu tego, co ma ona...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz