środa, 25 sierpnia 2010

...a nam jest szkoda lata...

Oj, szkoda, szkoda...

Pierwszy szymkowy wakacyjny wyjazd można uznać za udany. Nawet bardzo. Po pierwsze dlatego, że rodzina była w komplecie, a to rzecz wielkiej wartości i wcale nie tak oczywista w czasach wielkiego pośpiechu.
Po drugie, rodzice Szymona po pierwszym stresie związanym z przestrzeganiem pór jedzenia i spania najmłodszego uczestnika, wrzucili na luz i dali się ponieść biegowi wydarzeń i fantazji synka. Dało to fantastyczny efekt swobody i pokazało, że najlepszym miejscem do spania jest samochód, a najsmaczniejszym obiadem kanapka z serem.

A ziemia kłodzka - mmm... piękna.. Ogromna ilość ciekawych miejsc. Twierdze, jaskinie, nieczynne kopalnie, podziemne miasta, drewniane kaplice - bardzo proszę, wszystko na miejscu. Góry przepiękne - Stołowe, Złote, Bialskie - magiczne tereny, idealne i dostępne dla mniejszych nóżek. I choć ruszaliśmy z rana, to dni nie starczyło i wracaliśmy do Bydgoszczy z odczuciem równie wielkiego zadowolenia co niedosytu.

A najmilsze chwile? Późne wieczory, gdy Szymek już spał, a pozostała trójca przy kwadratowych stoliku, w oparach zielonej herbaty, fanty i prażynek rżnęła w tysiąca do przysłowiowego rana...

Ciekawostka - tylko jedno z tych zdjęć zostało zrobione przez Piotra. Z dzikim uporem podkreślał, że ma urlop :-)
I tak po kolei:

1. poranna siłownia
































2. Czarna Góra - kamień najtańszą pamiątką
































3. Czarna Góra - zapasy








































4. ..co by tu jeszcze przeskrobać..
































5. w tle Wodospad Wilczki. Plan pierwszy oczywisty








































6. Błędne Skały - spróbujcie mnie stąd ściągnąć
































7. butelka nietrzymka

































Pozdrawiamy :-)