sobota, 27 marca 2010

2 marca ukazał się w Przekroju (dział Cywilizacja) artykuł Olgi Woźniak pt. "Serca w naprawie". To artykuł o takich jak my. O dziecku z chorym sercem, przestraszonych rodzicach, o obawach związanych z operacjami. Szczególnie ostatnia strona dokładnie opisuje to, co czujemy. Będzie nam miło, gdy poświęcicie chwilę i przeczytacie artykuł. Wtedy będziemy spokojni, że nas rozumiecie, że dokładnie wiecie, dlaczego prosimy Was o wsparcie.

Byliśmy w Łodzi, gdy Pan prof. Jacek Moll zoperował Miłosza, chowając do klatki piersiowej jego serce, które biło na wierzchu (wiem, że nie sposób to sobie wyobrazić - tutaj opis przypadku chłopca). Pamiętam atmosferę oczekiwania, co będzie, co się wydarzy i euforię, gdy okazało się, że operacja się udała i Miłosz żyje. Dla nas, rodziców, była to radość dużo głębsza. Oznaczała, że dla Pana Profesora nie ma rzeczy niemożliwych, że z każdą wadą można powalczyć, że każde dziecko ma szansę! To wiele dało. Nigdy nie zapomnę tamtego uczucia spokoju i siły.

Karolina










niedziela, 21 marca 2010

...TO BYŁ MAJ...

Przecież marzyliśmy o tym, żeby Szymek był w domu. A jednak gdy lekarze powiedzieli, że za tydzień zabieramy go ze szpitala, wpadliśmy w panikę. No jak, to Szymek poradzi sobie poza szpitalem? To jest w stanie poza nim funkcjonować? Nie, to nie może być takie proste – wracamy do domu i już. Chcieliśmy kupować wszelkiej maści aparaty monitorujące funkcje życiowe – monitor oddechu, pulsoksymetr do pomiaru tętna i saturacji, nawet szukaliśmy butli z tlenem... :-) tak nieprawdopodobne wydawało nam się to, że Szymek da sobie radę bez kabelków, rurek i wężyków... Jak o te urządzenia zapytaliśmy Panią dr prowadzącą to popatrzyła na nas z takim zdziwieniem, że w końcu do nas dotarło... Szymek po 5 miesiącach w szpitalu jedzie do domu. Udało się. Będziemy wszyscy razem. Dzika radość!!!

No dobrze, ale jak ubrać Szymka, żeby nie zmarzł i nie zachorował od pierwszego w życiu haustu świeżego powietrza? Troska wyparła rozum i to biedne dziecię w ciepły majowy dzień ubraliśmy w:
- kaftanik z długim rękawem
- śpiochy
- bluzkę z grubej froty z długim rękawem
- spodnie sztruksowe ogrodniczki
- 2 pary skarpet
- ortalionowa kurtka z kapturem
- czapka....

W samochodzie Szymo płakał, myśleliśmy, że to przez zmianę otoczenia. O co mu naprawdę chodzi domyśleliśmy się podczas postoju, gdy na foteliku w miejscu główki została wielka, mokra, spocona plama...

Tak to już sobie natura wymyśliła, że najbardziej pamięta się rzeczy dobre : )


środa, 3 marca 2010

...CO KLAPNIĘTE USZKO MA...

Szymek ma przyjaciela. Nazywa się "piś", a dokładnie "may piś". Jest też "duy piś", ale ten nie mieści się w kieszeni. "Duy piś" czuwa nad Szymkiem w nocy siedząc w kącie łóżeczka. "May piś" to miś weteran. Igor kupił go mamie, kiedy leżała w szpitalu w Łodzi czekając na Szymka. Mama spała z misiem schowanym za pazuchą, żeby jej było mniej smutno i żeby pielęgniarki misia nie namierzyły. Tak więc miś był z Szymkiem szybciej niż Szymek z misiem : )





































Oba misie i tak idą w zapomnienie, gdy na horyzoncie pojawia się Brat. Starszy Brat. Starszy Brat to wzór, wszystko co robi jest godne naśladowania a wszystko co ma jest arcyfajne. Nawet jeśli jego Zygzak McQueen jest dokładnie taki sam jak Szymkowy...