Przecież marzyliśmy o tym, żeby Szymek był w domu. A jednak gdy lekarze powiedzieli, że za tydzień zabieramy go ze szpitala, wpadliśmy w panikę. No jak, to Szymek poradzi sobie poza szpitalem? To jest w stanie poza nim funkcjonować? Nie, to nie może być takie proste – wracamy do domu i już. Chcieliśmy kupować wszelkiej maści aparaty monitorujące funkcje życiowe – monitor oddechu, pulsoksymetr do pomiaru tętna i saturacji, nawet szukaliśmy butli z tlenem... :-) tak nieprawdopodobne wydawało nam się to, że Szymek da sobie radę bez kabelków, rurek i wężyków... Jak o te urządzenia zapytaliśmy Panią dr prowadzącą to popatrzyła na nas z takim zdziwieniem, że w końcu do nas dotarło... Szymek po 5 miesiącach w szpitalu jedzie do domu. Udało się. Będziemy wszyscy razem. Dzika radość!!!
No dobrze, ale jak ubrać Szymka, żeby nie zmarzł i nie zachorował od pierwszego w życiu haustu świeżego powietrza? Troska wyparła rozum i to biedne dziecię w ciepły majowy dzień ubraliśmy w:
- kaftanik z długim rękawem
- śpiochy
- bluzkę z grubej froty z długim rękawem
- spodnie sztruksowe ogrodniczki
- 2 pary skarpet
- ortalionowa kurtka z kapturem
- czapka....
W samochodzie Szymo płakał, myśleliśmy, że to przez zmianę otoczenia. O co mu naprawdę chodzi domyśleliśmy się podczas postoju, gdy na foteliku w miejscu główki została wielka, mokra, spocona plama...
Tak to już sobie natura wymyśliła, że najbardziej pamięta się rzeczy dobre : )