Długo czekaliśmy na TEN dzień. Myśleliśmy o nim każdego ranka, gdy o 6:00 Szymek jak mała sprężynka zrywał się z łóżka trąbiąc na poranną musztrę - JUŻ NIE ŚPIĘ!! WSTAWAĆ! WSTAJEMY!. Zaciskaliśmy oczy, zatykaliśmy uszy, kopaliśmy pod kołdrą kryjówki - wszystko na nic. Bezwzględne łapki wyciągały nas z łóżka jak z kapelusza. Aż nadszedł. Bez fanfar, niespodziewanie, znienacka. Dziś to my budziliśmy Szymka i właśnie dziś usłyszeliśmy najcudowniejsze poranne słowa:
- mama.... jeszcze dwie minutki....
: )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz