piątek, 15 października 2010

6:15






















Wczesny ranek. Za oknami jeszcze szaro, poza kołdrą chłodno... Przewracam się na drugi bok poprawiając ostrość snu, gdy coś wdziera się w otaczającą nas błogą ciszę. Cium, cium, ćmok, ćmok... woda kapie? Sąsiad nas zalewa? Co jest? I znowu, tuż nad głową, cium, ćmok... i nagle zza ciamkanego smoczka dobywa się cienki głosik - mama, posuń się!
O nie... to on... już tu jest... koniec spania. Mały, chudy krasnal wpycha się pod kołdrę ciągnąc za sobą wymęczoną tetrową pieluchę, której broń Boże nie można wyprać. Mości się między nami, zastyga dla zmyłki na chwilę... Ale nic bardziej mylnego! JUŻ NIE ŚPIĘ!!! WSTAJEMY!!

Jedni mają budzik, drudzy radio, a my mamy ciamkanie smoczka. Codziennie. Godzina szósta, minut piętnaście :-)


Spokojnej nocy!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz