Pierwszy szymkowy wakacyjny wyjazd można uznać za udany. Nawet bardzo. Po pierwsze dlatego, że rodzina była w komplecie, a to rzecz wielkiej wartości i wcale nie tak oczywista w czasach wielkiego pośpiechu.
Po drugie, rodzice Szymona po pierwszym stresie związanym z przestrzeganiem pór jedzenia i spania najmłodszego uczestnika, wrzucili na luz i dali się ponieść biegowi wydarzeń i fantazji synka. Dało to fantastyczny efekt swobody i pokazało, że najlepszym miejscem do spania jest samochód, a najsmaczniejszym obiadem kanapka z serem.
A ziemia kłodzka - mmm... piękna.. Ogromna ilość ciekawych miejsc. Twierdze, jaskinie, nieczynne kopalnie, podziemne miasta, drewniane kaplice - bardzo proszę, wszystko na miejscu. Góry przepiękne - Stołowe, Złote, Bialskie - magiczne tereny, idealne i dostępne dla mniejszych nóżek. I choć ruszaliśmy z rana, to dni nie starczyło i wracaliśmy do Bydgoszczy z odczuciem równie wielkiego zadowolenia co niedosytu.
A najmilsze chwile? Późne wieczory, gdy Szymek już spał, a pozostała trójca przy kwadratowych stoliku, w oparach zielonej herbaty, fanty i prażynek rżnęła w tysiąca do przysłowiowego rana...
Ciekawostka - tylko jedno z tych zdjęć zostało zrobione przez Piotra. Z dzikim uporem podkreślał, że ma urlop :-)
I tak po kolei:
1. poranna siłownia
2. Czarna Góra - kamień najtańszą pamiątką
3. Czarna Góra - zapasy
4. ..co by tu jeszcze przeskrobać..
5. w tle Wodospad Wilczki. Plan pierwszy oczywisty
6. Błędne Skały - spróbujcie mnie stąd ściągnąć
7. butelka nietrzymka
Pozdrawiamy :-)
Ale Wam zazdroszczę :) Muszę sobie kiedyś zrobić wakacje... i dzieci spłodzić :)
OdpowiedzUsuńHubercie, najpierw WAKACJE - żeby przed dziećmi sił nabrać i ostatni raz przeżyć coś, co przy ich obecności już się nie powtórzy :-D Pozdrowienia! Karolina
OdpowiedzUsuń