niedziela, 11 lipca 2010

Narodowy zbiór bzdur

W łódzkim wydaniu Gazety Wyborczej ukazał się ciekawy artykuł na temat finansowania leczenia dzieci z wadą serca w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki, czyli tam gdzie był operowany Szymon. Szczerze, aż takiej wiedzy na ten temat nie mieliśmy i to, co przeczytaliśmy wprawiło nas w niezłą konsternację.

W skrócie - do Łodzi trafiają dzieci z najcięższymi wadami serca i coraz więcej kobiet w ciąży z prenatalnie rozpoznaną wadą. Im szybsza diagnoza, tym większa szansa dla dziecka. Nie na zdrowie. Na przeżycie.
Okazuje się, że zasada jest taka - za operację dziecka i 65 godzin pobytu na oddziale pooperacyjnym (OIOM) płaci Ministerstwo Zdrowia. Nie, to nie pomyłka - 65 godzin - a 65 godzin to niecałe 3 dni! Będąc w Łodzi nie słyszeliśmy o dziecku ze złożoną wadą serca, które by w tak ekspresowym tempie doszło do siebie po operacji. Uznano by to zapewne za rzecz wyjątkową.
Dalej za leczenie płaci NFZ - ale uwaga, uwaga - tylko za leczenie na JEDNYM oddziale szpitala. A dziecko ZAWSZE z oddziału pooperacyjnego trafia na kardiochirurgię.
I tak:
- jeśli po skomplikowanej operacji serca stanie na nogi w ciągu 65-ciu godzin i po tym czasie zostanie przeniesione na kardiochirurgię, to NFZ zapłaci za leczenie kardiochirurgii,
- jeśli po operacji zostanie na OIOM-ie dłużej niż 65 godzin, a z niego zostanie przeniesione na kardiochirurgię, pieniądze dostanie tylko OIOM. I choćby na kardiochirurgii przebywało i rok, choćby potrzebowało najdroższych leków - nici z kasy, działaj sobie kardiochirurgio charytatywnie.

CAŁY ARTYKUŁ - GW Łódź.


Wierzyć się nie chce, że dzieją się takie bzdury, jeszcze gorsze jest to, że nic z nimi nie można zrobić. Do NFZ nie docierają fakty, że procedury medyczne są źle i za nisko wycenione i w bezmyślny sposób marnuje się możliwości i chęci lekarzy. Za chwilę kolejni świetni kardiochirurdzy wyjadą za granicę, żeby w końcu pracować w normalnych warunkach. Szymon spędził na oddziale pooperacyjnym 18 dni. Jak by tu nie kombinować w 65 godzin się tego nie upchnie. Potem trafił na oddział kardiochirurgii, gdzie zapewniamy, nie leżał bezczynnie w łóżeczku, ale przez kolejne 3 tyg. był intensywnie leczony. I okazuje się, że zgodnie ze swoją pokrętną logiką NFZ nie zapłacił oddziałowi kardiochirurgii za pobyt Szymona ani złotówki...
Nie rozumiemy, nie zrozumiemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz