Byliśmy w Łodzi, gdy Pan prof. Jacek Moll zoperował Miłosza, chowając do klatki piersiowej jego serce, które biło na wierzchu (wiem, że nie sposób to sobie wyobrazić - tutaj opis przypadku chłopca). Pamiętam atmosferę oczekiwania, co będzie, co się wydarzy i euforię, gdy okazało się, że operacja się udała i Miłosz żyje. Dla nas, rodziców, była to radość dużo głębsza. Oznaczała, że dla Pana Profesora nie ma rzeczy niemożliwych, że z każdą wadą można powalczyć, że każde dziecko ma szansę! To wiele dało. Nigdy nie zapomnę tamtego uczucia spokoju i siły.
Karolina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz