niedziela, 24 stycznia 2010

DLACZEGO NIE W POLSCE?



Rocznie w Polsce rodzi się około 3600 dzieci z wadami serca. W kraju jest dosłownie kilka ośrodków, które leczą takie schorzenia, z czego najcięższe wady są operowane głównie w 3 - Łódź, Kraków i Warszawa. Problemem jest ilość łóżek na oddziałach pooperacyjnych. Np. w Łodzi jest ich tylko 7 (słownie 7!). Nasz Szymek na tym oddziale leżał prawie 3 tyg., więc przez 18 dni jedno z siedmiu łóżek było zajęte. W tym czasie inne dzieci musiały czekać.

Ostatnio we Wiadomościach TVP przedstawiono na ten temat materiał. Tytuł - "800 dzieci czeka na zabieg" (14 minuta). Jest on do obejrzenia TUTAJ

Również Jurek Owsiak niedawno wypowiedział się w tym temacie. Wydał on oświadczenie, w którym czytamy:

Biorąc to pod uwagę, dzisiaj po tysiąckroć przepraszam za mój list otwarty w sprawie kardiochirurgii dziecięcej, w którym wyrażałem swoje oburzenie wobec faktu, iż rodzice polskich dzieci z wadami serca decydują się na leczenie w prywatnych klinikach zagranicznych. Życie i czas zweryfikowały moje opinie. Po bardzo krótkim zainteresowaniu tym problemem tak samych kardiochirurgów, Ministerstwa Zdrowia, jak i opinii publicznej, sytuacja stała się jeszcze gorsza. A więc nadal mamy totalnie zadłużone kliniki i jeszcze dłuższe kolejki, które w rezultacie mogą skazać dziecko na śmierć. A przecież problem bardzo często dotyczy nieskomplikowanych zabiegów, z których powszechnego wykonywania w Polsce jeszcze niedawno, my, Polacy, byliśmy tak dumni. Dumna też była Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która wyposażała oddziały kardiochirurgii dziecięcej w nowoczesny sprzęt medyczny.

Pełny tekst oświadczenia znajdziecie TUTAJ


I dlatego właśnie myślimy o operacji za granicą, gdyby nie było możliwości wykonania jej w kraju w określonym terminie. Chcielibyśmy, aby przeprowadzona została w optymalnym dla Szymka momencie, a nie wtedy, gdy będzie już w złej kondycji. Mimo, że lekarzom w Łodzi ufamy bezgranicznie, nie mamy w Polsce takiej pewności - ze względu na to, jak dużo dzieci czeka na operację.

Problemem jest też ogólnie stan krajowej służby zdrowia - chyba każdy mógłby coś o tym powiedzieć. Marzy nam się, by powodzenie operacji zależało tylko od kunsztu lekarzy i siły Szymka. By nikt nie musiał się przejmować stanem aparatury, dostępnością leków, ilością personelu. Jest oczywiste, że chcemy zapewnić Szymkowi jak najlepszą opiekę.


Koszt operacji za granicą jest powalający - sięga 30-35 tys. euro. Bez pomocy rzadko kto jest w stanie tyle uzbierać. Ale czy mamy wybór? NFZ nie refunduje zagranicznych operacji, jeśli można przeprowadzić je w kraju...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz